środa, 13 lutego 2013

O przemocy będzie, seksualnej


Zabieram się do tego tematu jak do jeża już od kilku miesięcy. Poruszył mnie tekst Anny Dryjańskiej pt. "To nie my powinnyśmy się wstydzić". Pomyślałam: ona ma przecież rację. Podoba mi się akcja Hollaback! Nie potrafię jednak wpisać swoich doświadczeń w mapę, bo było ich dość dużo. Ale temat za mną chodzi, zagląda mi przez ramię, czegoś wyraźnie się domaga. Więc piszę.

Wychowywałam się w Warszawie w pobliżu Pól Mokotowskich. Wiele razy jako dziecko spotykałam tam ekshibicjonistów. Ostrzegałyśmy się z dziewczynkami przed nimi, doradzałyśmy sobie, którędy lepiej nie chodzić. Zwłaszcza jedna moja koleżanka bardzo się ich bała. Ja nie czułam silnego lęku, umiałam się w jakiś sposób odciąć od nich i od siebie. Nie patrzyłam i nie odczuwałam. Wydawało mi się, że dobrze sobie radzę i postępuję słusznie. Nigdy nie rozmawiałam na ten temat z dorosłymi, było dla mnie zupełnie oczywiste, że nie należy im nic mówić. Dzieci, które doznały przemocy seksualnej, często są pytane o to, czemu nikomu nic nie powiedziały, a one przeważnie nie potrafią na to pytanie odpowiedzieć.

Kiedyś jakiś pan – nie pamiętam go już, ale z pewnością nie był ekshibicjonistą, musiał sprawiać miłe wrażenie – zaprosił mnie do siebie, by pokazać rybki w akwarium. Jako osoba dorosła myślę o tej sytuacji z lękiem, jako dziecko po prostu nie zdawałam sobie sprawy z zagrożenia. Nie wydarzyło się wtedy nic złego, obejrzałam rybki, wróciłam do domu i opowiedziałam o wszystkim rodzicom. Przebieg rozmowy, jaka musiała mieć wtedy miesjce, umknął mi z pamięci, przypuszczam tylko, że musiała być dość gwałtowna. Zapamiętałam jednak, że zrobiłam coś złego, że popoełniłam wielki błąd. Pamiętam też emocje: lęk, złość, żal, poczucie winy. Czy ta rozmowa spowodowała, że nie mówiłam rodzicom o parkowych ekshibicjonistach? A może istniała jakaś zmowa milczenia między dziewczynkami przeciw dorosłym? Nadal nie znam odpowiedzi na te pytania.

Gdy miałam 13, 14 i 15 lat, kilkakrotnie zetknęłam się z ocieraczami w autobusach. Paraliżował mnie wtedy wstyd, wstręt i zupełny brak pomysłu, jak powinnam zareagować. Nawet nie lęk. Najmocniej unieruchamiał chyba właśnie brak wiedzy. Gdy byłam trochę starsza, stojąc przed lustrem uczyłam się mówić: „spierdalaj”. Raz nawet zastosowałam tę wyuczoną formułkę wobec człowieka, który zaczepił mnie na ulicy. Poskutkowało: urażony, dał mi spokój. Być może wcale nie zasługiwał na tak przykre słowo. Był też czas, gdy rozmawiałam na temat ocieraczy z koleżankami, doradzałyśmy sobie, co można w takiej sytuacji powiedzieć. Nie miałam jednak okazji wypróbować skuteczności tych odkrywanych zdań, bo nigdy więcej nie spotkałam żadnego zboczeńca w autobusie. Czyżby potrafili wyczuć wstyd i brak pewności siebie?

Gdy miałam 20 lat, wyprowadziłam się pod Warszawę. Na studia, a potem do pracy dojeżdżałam pociągami podmiejskimi, zdarzało się, że wracałam do domu późnym wieczorem. Kilkakrotnie spotkałam wtedy ekshibicjonistów. Zdarzało się to również w pobliżu Pól Mokotowskich. W tamtym czasie nie miałam już wątpliwości, że odbieram ich jako wstrętnych, a ich obnażanie się krzywdzi mnie. Budzą we mnie złość, wściekłość, a nawet nienawiść. Któregoś razu jeden z tych zboczeńców onanizując się chodził za mną po pociągu, a moje wyuczone przed laty „spierdalaj” zdawało się go tylko bardziej podniecać. W końcu wysiadłam z pociągu, nie poszedł za mną. Postanowiłam sobie, że następnym razem poproszę kogoś o pomoc, najlepiej łysych młodych ludzi w dresach, których łatwo można było tam spotkać i którzy nigdy mi nie zagrażali. Wyobraziłam sobie, jak wyrzucają zboczeńca z pociągu. Jednak również tego pomysłu nie miałam okazji wprowadzić w życie.

O ekshibicjonistach często mówi się z mieszaniną lekceważenia, pogardy i dobrotliwości. Powszechnie uważa się ich za niegroźnych. Niestety niesłusznie. Część z nich obnaża się, poniważ przypuszczają, że – podobnie jak ich samych – kobiety podnieca widok narządów płciowych. Ta motywacja jest przede wszystkim wynikiem braku wiedzy. Jednak u pozostałych pobudzenie seksualne wywołuje wstyd i strach ofiary. Z czasem mogą sięgać po bardziej drastyczne sposoby budzenia takich emocji. W sprzyjających okolicznościach zgwałcą, a nawet zabiją. Dopiero po przeczytaniu wstrząsającej książki Paula Brittona pt. „Profil mordercy” (a książkę tę czyta się do rana, bo kto zacznie czytać, i tak raczej już nie zaśnie) pomyślałam, że przypadki ekshibicjonizmu należy zgłaszać na policję.

Dlaczego trudno mi było zabrać się za ten temat? Nie chcę, by ktoś dociekał, dlaczego właśnie mnie to spotykało. Co takiego jest we mnie, co ze mną jest nie tak. To nie ja powinnam się wstydzić. Nie chcę też, by ktoś pytał, czemu jako dziecko nie prosiłam o pomoc dorosłych. Takie pytania przerzucają odpowiedzialność na dzieci. Jestem przekonana, że to dorośli powinni wychodzić z inicjatywą – to oni powinni mówić dzieciom i młodzieży, jakich (w końcu powszechnych!) form przemocy seksualnej mogą się spodziewać i wspólnie rozważać, jak postępować w takich sytuacjach. Wszystkich, którzy utrudniają albo uniemożliwiają solidną edukację seksualną w szkołach, uważam za współwinnych przemocy. Brak wiedzy paraliżuje. 
 

3 komentarze:

  1. Super, że to napisałaś. Poraża mnie myśl, że każda z nas ma takie doświadczenia, nie jedno, kilka/kilkanaście...? więcej?
    Poraża mnie myśl, że nie wiem, jak chronić dzieci.
    Poraża mnie myśl, że może nikogo to nie obchodzi?

    OdpowiedzUsuń
  2. Co nie? Jakby to była najzwyczajniejsza rzecz na świecie i w ogóle nie było o czym gadać...

    OdpowiedzUsuń