Oh, it's a mystery
to me
We have a greed with which we have agreed
And you think you have to want more than you need
Until you have it all you won't be free
We have a greed with which we have agreed
And you think you have to want more than you need
Until you have it all you won't be free
Society, you're a
crazy breed
Hope you're not lonely without me – fragment piosenki Eddiego Veddera
Hope you're not lonely without me – fragment piosenki Eddiego Veddera
Leśna mądrość
obdarzyła go ciszą
Chore drzewo w
daremnej podróży – Robert
Marcinkowski
Trudno jest mi znaleźć
2 godziny czasu wolnego ciurkiem, a w nocy wolę spać, dlatego
oglądam nie więcej niż kilka filmów w roku. „Into the wild”
wkradł się w moje myśli i uczucia chyba na dobre. Zacytowana
piosenka pochodzi z tego właśnie filmu. Można go różnie
zrozumieć i różne treści z niego wydobyć. Dla mnie jest to
opowieść o szukaniu siebie, swoich granic, szczęścia, wartości,
dla których warto żyć. O rozróżnianiu między potrzebami a
pragnieniami, formą i treścią.
To dla mnie ważny
temat, trochę o nim już pisałam tu. Ale gdzie jest granica? Za którymi pragnieniami stoją prawdziwe
potrzeby? Co poprowadzi mnie w kierunku wolności i
bezpieczeństwa? A co nakarmi złudzeniami? Kubuś Fatalista
powiedział, że chce być równie szczęśliwy śpiąc w królewskim
łożu i z głową opartą o przydrożny kamień.
Gdy półtora roku temu
miałam wypadek samochodowy, pomyślałam, że chcę mieć skórzaną
torebkę. Może brzmi to absurdalnie, ale dla mnie skórzana torebka
jest symbolem dostatku. Nigdy wcześniej o takiej nie marzyłam,
szkoda mi było pieniędzy. Ale dostatek oznacza poczucie
bezpieczeństwa. Jednak czy większy, lepszy samochód ochroniłby
mnie przed wpadnięciem w poślizg i tą chwilą lotu (!), kiedy
spadałam w dół? Logiczne czy nie, moment ten symbolizował całą
moją niestabilność, chwiejność, brak panowania, brak zdolności
powiązania ze sobą licznych sznurków, i nie było to bez związku
z pieniędzmi.
Mój dobry kolega
prowadził tej jesieni punkt skupu grzybów. Lubiłam przyglądać
się przychodzącym grzybiarzom. Byli spokojni, pogodni, rozluźnieni,
chętni do pogawędek. Leśna mądrość obdarzyła ich ciszą.
Licytowali się między sobą z humorem, kto więcej zebrał, bo
praca ta wymaga przeciez wiedzy o grzybach i znajomości miejsc,
gdzie lubią rosnąć. Rozmawiałam trochę z niektórymi z nich,
między innymi z kobietą z grubsza w moim wieku. Powiedziała, że w
zasadzie miała wrócić do pracy, ale nie chce jej się, a w lesie
rośnie tyle grzybów. Wiele z tych osób pewnie by się chętnie
utrzymywało zbierając dary lasu, a z innymi sposobami zarobkowania
być może nie jest im po drodze.
Ludzie ci wyglądali na
niebogatych. Można było to poznać po ubraniach, a czasami też po
niekompletnym uzębieniu. Zarówno aktor grający główną rolę w
filmie „Into the wild”, jak i człowiek, w którego się wcielił
(bo film ten opowiada prawdziwą historię) mieli ładne, białe
zęby. Sama nie zostałam dziewczyną bez zęba na przedzie tylko
dlatego, że stać mnie na to, by nią nie być. I tak sobie myślę
– czy to potrzeba czy zachcianka? Nie umiera się od bezzębnego
uśmiechu, a jednak czułabym się fatalnie. No i trudniej znaleźć
przyzwoitą pracę nie mając zębów. Społeczeństwo oznajmia
kpiąco: musi cię być stać na to, byś mógł pracować.
Gdzie jest granica
między formą i treścią? Między potrzebą i zachcianką? Między
wymogami społeczeństwa a wyborami podyktowanymi potrzebami
związanymi z tym, kim naprawdę jestem? Gdy wybieram się do pracy,
ubieram się bardziej elegancko, bo chcę powiedzieć: możesz mi
zaufać, jestem odpowiedzialna i poważna. Do którego momentu
opakowanie służy komunikowaniu treści, a od którego zakrywa
treść? Do kiedy to jestem ja, a od kiedy jakaś rola, w którą się
wcielam, skorupka, maska? Kiedy jestem prawdziwa? Stara czy młoda?
Ładna czy brzydka? Z zębami czy bez? Z makijażem i w spódniczce,
czy w dżinsach i z potarganymi włosami?