wtorek, 26 listopada 2013

Czy potrzebuję tego, czego pragnę?


Oh, it's a mystery to me
We have a greed with which we have agreed
And you think you have to want more than you need
Until you have it all you won't be free
Society, you're a crazy breed
Hope you're not lonely without me –
fragment piosenki Eddiego Veddera

Leśna mądrość obdarzyła go ciszą
Chore drzewo w daremnej podróży – Robert Marcinkowski

Trudno jest mi znaleźć 2 godziny czasu wolnego ciurkiem, a w nocy wolę spać, dlatego oglądam nie więcej niż kilka filmów w roku. „Into the wild” wkradł się w moje myśli i uczucia chyba na dobre. Zacytowana piosenka pochodzi z tego właśnie filmu. Można go różnie zrozumieć i różne treści z niego wydobyć. Dla mnie jest to opowieść o szukaniu siebie, swoich granic, szczęścia, wartości, dla których warto żyć. O rozróżnianiu między potrzebami a pragnieniami, formą i treścią.

To dla mnie ważny temat, trochę o nim już pisałam tu. Ale gdzie jest granica? Za którymi pragnieniami stoją prawdziwe potrzeby? Co poprowadzi mnie w kierunku wolności i bezpieczeństwa? A co nakarmi złudzeniami? Kubuś Fatalista powiedział, że chce być równie szczęśliwy śpiąc w królewskim łożu i z głową opartą o przydrożny kamień.

Gdy półtora roku temu miałam wypadek samochodowy, pomyślałam, że chcę mieć skórzaną torebkę. Może brzmi to absurdalnie, ale dla mnie skórzana torebka jest symbolem dostatku. Nigdy wcześniej o takiej nie marzyłam, szkoda mi było pieniędzy. Ale dostatek oznacza poczucie bezpieczeństwa. Jednak czy większy, lepszy samochód ochroniłby mnie przed wpadnięciem w poślizg i tą chwilą lotu (!), kiedy spadałam w dół? Logiczne czy nie, moment ten symbolizował całą moją niestabilność, chwiejność, brak panowania, brak zdolności powiązania ze sobą licznych sznurków, i nie było to bez związku z pieniędzmi.

Mój dobry kolega prowadził tej jesieni punkt skupu grzybów. Lubiłam przyglądać się przychodzącym grzybiarzom. Byli spokojni, pogodni, rozluźnieni, chętni do pogawędek. Leśna mądrość obdarzyła ich ciszą. Licytowali się między sobą z humorem, kto więcej zebrał, bo praca ta wymaga przeciez wiedzy o grzybach i znajomości miejsc, gdzie lubią rosnąć. Rozmawiałam trochę z niektórymi z nich, między innymi z kobietą z grubsza w moim wieku. Powiedziała, że w zasadzie miała wrócić do pracy, ale nie chce jej się, a w lesie rośnie tyle grzybów. Wiele z tych osób pewnie by się chętnie utrzymywało zbierając dary lasu, a z innymi sposobami zarobkowania być może nie jest im po drodze.

Ludzie ci wyglądali na niebogatych. Można było to poznać po ubraniach, a czasami też po niekompletnym uzębieniu. Zarówno aktor grający główną rolę w filmie „Into the wild”, jak i człowiek, w którego się wcielił (bo film ten opowiada prawdziwą historię) mieli ładne, białe zęby. Sama nie zostałam dziewczyną bez zęba na przedzie tylko dlatego, że stać mnie na to, by nią nie być. I tak sobie myślę – czy to potrzeba czy zachcianka? Nie umiera się od bezzębnego uśmiechu, a jednak czułabym się fatalnie. No i trudniej znaleźć przyzwoitą pracę nie mając zębów. Społeczeństwo oznajmia kpiąco: musi cię być stać na to, byś mógł pracować.

Gdzie jest granica między formą i treścią? Między potrzebą i zachcianką? Między wymogami społeczeństwa a wyborami podyktowanymi potrzebami związanymi z tym, kim naprawdę jestem? Gdy wybieram się do pracy, ubieram się bardziej elegancko, bo chcę powiedzieć: możesz mi zaufać, jestem odpowiedzialna i poważna. Do którego momentu opakowanie służy komunikowaniu treści, a od którego zakrywa treść? Do kiedy to jestem ja, a od kiedy jakaś rola, w którą się wcielam, skorupka, maska? Kiedy jestem prawdziwa? Stara czy młoda? Ładna czy brzydka? Z zębami czy bez? Z makijażem i w spódniczce, czy w dżinsach i z potarganymi włosami? 


I jeszcze Szałasolot 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz