Jeśli chcesz, by inni
cię szanowali, musisz przede wszystkim sama siebie szanować.
Tak, zapewne... Może
faktycznie. A jednak...?
No dobrze. Jeśli sama
siebie nie szanujesz, nie zwrócisz uwagi na wyrazy braku szacunku ze
strony innych. Potraktujesz je jako coś oczywistego. To wcale nie
oznacza, że nie spotykasz ludzi, którzy cię szanują. Możesz
jednak tych drugich chętniej zapraszać do swojego życia. Bo
wydadzą ci się bardziej zwyczajni, pasujący do codzienności. Ale
czy to oznacza, że to ty jesteś winna braku szacunku z ich strony?
Jeśli chcesz, by inni
cię szanowali, musisz przede wszystkim sama siebie szanować. A
jednak nie lubię tego stwierdzenia, bo namawia ono do brania
odpowiedzialności za innych ludzi. Sprzyja obwinianiu ofiary.
Spomiędzy wierszy wyziera przekonanie, że osoba doznająca przemocy
(a więc braku szacunku), ponosi odpowiedzialność. A wcale nie my
decydujemy o słowach i czynach innych ludzi.
Owszem, jestem
odpowiedzialna za to, kogo wybieram i zapraszam do swego życia. Nie
oznacza to jednak, że mogę przewidzieć konsekwencje takiego czy
innego wyboru. Ludzie nie są maszynami, które można przejrzeć na
wylot czy zaprogramować. Mogą nas zaskoczyć w sposób miły i
niemiły. I przede wszystkim odpowiedzialność za własne decyzje
nie oznacza, że ktokolwiek jest usprawiedliwiony z braku szacunku
wobec mnie. To że ktoś mnie źle potraktował nie oznacza, że sama
do tego doprowadziłam, nawet jeśli nie dość dobrze wiedziałam, jak chcę być traktowana. A jeśli oczekuję szacunku (bo
sama siebie szanuję) nie daje to gwarancji, że zawsze będą mnie otaczali ludzie okazujący mi szacunek.
Polecam ten poruszający artykuł o przemocy emocjonalnej. Autorka artykułu, Ewa
Pragłowska, twierdzi:
Nadal
jednak, nawet w grupie psychologów czy psychiatrów, do których
trafiają ofiary przemocy, można się spotkać ze stwierdzeniem:
"Mnie by coś takiego nie spotkało", "Ja bym nie dała
tak sobą pomiatać!" lub pytaniem "Dlaczego pozwoliła?",
"Dlaczego nie mówiła nawet bliskim?".
No właśnie, bo gdyby siebie szanowała, nie przydarzyłoby jej się
to. Czy wyniki
badań usprawiedliwiają takie przekonanie?
W
artykule można przeczytać, że nie
ma specyficznych przekonań kluczowych lub pośredniczących
(na
temat siebie i świata),
które predysponują do bycia ofiarą.
Ponadto
pacjentki
prezentujące objawy psychiczne po przemocy emocjonalnej, nie
przejawiały ich wcześniej przed związkiem ze sprawcą
(potwierdzają to bliscy i przyjaciele). Można ująć to w
twierdzeniu, że zaburzyć można osoby nie zaburzone wcześniej.
Autorka
wypisuje jednak przekonania, które czynią osoby
podatnymi na mechanizm działania przemocy emocjonalnej.
Oto
one:
"W
każdym człowieku jest część dobra", "Osobie bliskiej
można ufać w 100%", "Bliskiej osobie, gdy cierpi, trzeba
pomóc", "Każdy ma prawo do błędów", "Nie
jestem najważniejsza", "Jestem odpowiedzialna za swoje
życie". Przekonania pośredniczące to: "Jeżeli mąż mi
coś mówi, to na pewno jest to prawda", "Jeżeli mąż
twierdzi, że nie jest ze mną szczęśliwy, jest to pewnie moja
wina", "Jeżeli mąż mnie ośmiesza, to po to, żebym
zmieniła się na lepsze", "Każdy ma swoją rację i
trzeba to uszanować". Dalej
można przeczytać, że ofiarami przemocy są przeważnie osoby empatyczne i
refleksyjne.
Myślę,
że wypisane powyżej przekonania są w większości powszechne i
towarzyszą wielu osobom niedoznającym przemocy (może poza
twierdzeniem o ośmieszaniu). A więc wcale nie jest tak, że
szeroko rozumiany szacunek wobec samej siebie pozwala uchronić się przed zaangażowaniem w związek
przemocowy, czyli oparty na braku szacunku jednej osoby (sprawcy)
wobec drugiej (ofiary).
Sprawcy
przemocy emocjonalnej to często osoby zakładające maskę
normalności, zajmujące wysoką pozycję w hierarchii społecznej.
Trafnie dokonują oceny sytuacji interpersonalnych. W razie
konieczności potrafią udawać empatię.
Niestety
nie jest łatwo ich przejrzeć. Ani
przyszłej ofierze, ani jej otoczeniu.
Cenna
jednak wydaje mi się lista przekonań sprawców. Można starać się
zachować czujność i podejrzliwość wobec tego typu stwierdzeń. A
oto one:
"Mam
prawo do wszystkiego", "Cel uświęca środki", "Moje
potrzeby są najważniejsze", "Miłość nie istnieje",
"Świat to miejsce dla najsilniejszych", "Żona i
dzieci to w sumie obcy ludzie", "Nikt nie ma prawa mnie
kontrolować", "Jestem najlepszy", "Bliscy są po
to, żeby zaspokajać moje potrzeby", "Ja sam ustalam
reguły w moim życiu".
Przekonania
pośredniczące to najczęściej: "Jeżeli ja nie wykorzystam
kogoś, to ten ktoś wykorzysta mnie", "Jeżeli ktoś nie
robi tego, czego chcę, zasługuje na karę", "Jeżeli ktoś
się daje wykorzystywać, to jego wina", "Jeżeli ktoś
mówi, że cierpi, to znaczy, że jest słaby", "Jeżeli
ktoś chce być ze mną blisko, to znaczy, że chce mnie
kontrolować". Przekonania te powodują dobór strategii
behawioralnych. Są wśród nich rozbudowany system kontroli bliskich
(z wykorzystaniem sfery seksualnej), wypowiedzi krytykujące i
deprecjonujące, z wulgarnymi włącznie, zastraszanie, całkowity
brak przyjmowania argumentów drugiej strony, egoizm w zaspokajaniu
swoich potrzeb (z nieliczeniem się z ograniczeniami finansowymi),
brak przyjmowania jakiejkolwiek odpowiedzialności, obarczanie innych
winą za swoje życie, przekraczanie norm społecznych oraz
naruszanie praw innych, w tym najbliższych.
Jeśli chcesz, by inni
Cię szanowali, musisz przede wszystkim sama siebie szanować. Czy
to oznacza, że jeśli siebie nie szanujsz, inni nie muszą cię
szanować?
Nie.
Zastanawianie się, czy
już jesteś dosyć dobra, czy wystarczająco siebie szanujesz, nie
pomoże ci się uchronić. Szansę na ochronę daje patrzenie na
drugiego człowieka: czy on wystarczająco szanuje ciebie? Bo to on
jest odpowiedzialny za swoje słowa i czyny, tylko on i nikt inny.