wtorek, 29 stycznia 2013

Mierz zamiary na siły

Gdy miałam kilkanaście lat, duże wrażenie wywarł na mnie film, który nawet wtedy wydał mi się niezbyt mądry. Rzecz działa się na Wyspach Wielkanocnych, a w scenie która najmocniej utkwiła mi w pamięci, główny bohater ścigał się z innymi mężczyznami. Trzeba było dopłynąć do znajdującej się nieopodal wysepki, zabrać jajo z gniazda ptaka i z całym, nieuszkodzonym jajem, dopłynąć z powrotem i wspiąć się po skale. Nagrodą była chyba Ona. Podziwiałam wysiłek, to jak płynął pokonując zmęczenie, jak dawał z siebie wszystko, a nawet więcej niż wszystko.

W zasadzie nigdy mnie nie pociągały wyścigi. Uważałam, że się do tego nie nadaję, że nie mam wystarczającego hartu ducha, że zbyt mocno rozpiera się we mnie mój osobisty leń. A jednak ten wysiłek, zmęczenie, dawanie z siebie więcej niż mogę... jakoś mnie to wszystko dopadło i gdy jestem w bardziej ponurym nastroju, myślę, że na tym właśnie polega dorosłość.

Dla chcącego nie ma nic trudnego, mierz siły na zamiary. Na pewno się uda, wystarczy, że się bardziej postarasz. Mocniej, szybciej, bardziej. Wytrzymaj.

Jakiś czas temu regularnie bolała mnie głowa, z czym nigdy wcześniej nie miałam większych problemów. Ponieważ działo się to niedługo po przeprowadzce i zorganizowaniu życia na nowo, zaczęłam się zastanawiać, która ze zmian wywołuje ten ból. Ja-detektyw wyśledziłam, że głowa boli mnie prawie w każde sobotnie popołudnie psując wyprawę na basen czy spacer z dziećmi. Ja-detektyw zaobserwowałam, że w sobotnie przedpołudnia sprzątam. Jeszcze to i to, i to. Dasz radę, wytrzymasz, będzie czysto.

No cóż, sprzątanie mi szkodzi. Od tej pory, gdy tylko czuję lekki ból głowy – przestaję. Wolę bałagan. Ból mówi: Nie warto chcieć, nie dasz rady, odpuść, nie masz siły, nie staraj się już. Ból jest moim sprzymierzeńcem, ostrzega mnie. Przypomina, że mam śmiertelne ciało o ograniczonej wytrzymałości.

Owszem, mogę się napić kawy, ale po krótkim pobudzeniu czuję się bardziej ospała. Yerba mate przyjemnie ożywia, ale gdy jestem bardzo zmęczona, wypicie jej sprawia tylko, że zaczyna mnie boleć głowa.

Przypuszczam, że jest tylko jeden sposób, by rzeczywiście móc więcej, dłużej i bardziej. Tym sposobem jest relaks. Podziwiałam kiedyś koleżankę, z którą wracałam z pracy autobusem. Potrafiła ona podczas takiej półgodzinnej podróży zdrzemnąć się i w ten sposób zregenerować siły. W jodze relaks jest równie ważny, jak ćwiczenia. Półtorej godziny wysiłku, a potem 20 minut spokojnego leżenia, całkowitego rozluźnienia mięśni, oczyszczenia umysłu. Intensywna praca bez relaksu zwyczajnie zagraża naszemu zdrowiu. Intensywna praca bez wyczucia granic własnych możliwości również. Dlatego uczę się myśleć, że lepiej mierzyć zamiary na siły. I odpoczywać po drodze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz