Gdy miałam kilkanaście
lat, duże wrażenie wywarł na mnie film, który nawet wtedy wydał
mi się niezbyt mądry. Rzecz działa się na Wyspach Wielkanocnych,
a w scenie która najmocniej utkwiła mi w pamięci, główny bohater
ścigał się z innymi mężczyznami. Trzeba było dopłynąć
do znajdującej się nieopodal wysepki, zabrać
jajo z gniazda ptaka i z całym, nieuszkodzonym jajem, dopłynąć z
powrotem i wspiąć się po skale. Nagrodą była chyba Ona.
Podziwiałam wysiłek, to jak płynął pokonując zmęczenie, jak
dawał z siebie wszystko, a nawet więcej niż wszystko.
W
zasadzie nigdy mnie nie pociągały wyścigi. Uważałam, że się do
tego nie nadaję, że nie mam wystarczającego hartu ducha, że zbyt
mocno rozpiera się we mnie mój osobisty leń. A jednak ten wysiłek,
zmęczenie, dawanie z siebie więcej niż mogę... jakoś mnie to
wszystko dopadło i gdy jestem w bardziej ponurym nastroju, myślę,
że na tym właśnie polega dorosłość.
Dla chcącego nie ma
nic trudnego, mierz siły na zamiary. Na pewno się uda, wystarczy,
że się bardziej postarasz. Mocniej, szybciej, bardziej. Wytrzymaj.
Jakiś czas temu
regularnie bolała mnie głowa, z czym nigdy wcześniej nie miałam
większych problemów. Ponieważ działo się to niedługo po
przeprowadzce i zorganizowaniu życia na nowo, zaczęłam się
zastanawiać, która ze zmian
wywołuje ten ból. Ja-detektyw wyśledziłam, że głowa boli mnie
prawie w każde sobotnie popołudnie psując wyprawę na basen czy
spacer z dziećmi. Ja-detektyw zaobserwowałam, że w sobotnie
przedpołudnia sprzątam. Jeszcze to i to, i to. Dasz radę,
wytrzymasz, będzie czysto.
No
cóż, sprzątanie mi szkodzi. Od tej pory, gdy tylko czuję lekki
ból głowy – przestaję. Wolę bałagan. Ból mówi: Nie warto
chcieć, nie dasz rady, odpuść, nie masz siły, nie staraj się
już. Ból jest moim sprzymierzeńcem, ostrzega mnie. Przypomina, że
mam śmiertelne ciało o ograniczonej wytrzymałości.
Owszem,
mogę się napić kawy, ale po krótkim pobudzeniu czuję się
bardziej ospała. Yerba mate przyjemnie ożywia, ale gdy jestem
bardzo zmęczona, wypicie jej sprawia tylko, że zaczyna mnie boleć głowa.
Przypuszczam,
że jest tylko jeden sposób, by rzeczywiście móc więcej, dłużej
i bardziej. Tym sposobem jest relaks. Podziwiałam kiedyś koleżankę,
z którą wracałam z pracy autobusem. Potrafiła ona podczas takiej
półgodzinnej podróży zdrzemnąć się i w ten sposób
zregenerować siły. W jodze relaks jest równie ważny, jak
ćwiczenia. Półtorej godziny wysiłku, a potem 20 minut spokojnego
leżenia, całkowitego rozluźnienia mięśni, oczyszczenia umysłu.
Intensywna praca bez relaksu zwyczajnie zagraża naszemu zdrowiu.
Intensywna praca bez wyczucia granic własnych możliwości również.
Dlatego uczę się myśleć, że lepiej mierzyć zamiary na siły. I
odpoczywać po drodze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz