Niedawno wysłuchałam
podanej z drugiej ręki opowieści o córce pewnej kobiety.
Dziewczyna w wieku 13-14 lat zaczęła się bardzo wyzywająco
ubierać, a jej mama nijak nie mogła
sobie z tym poradzić. Nie pomagały groźby ani zakazy. Nie pomogło
też posłanie jej do szkoły prowadzonej przez siostry zakonne –
wręcz przeciwnie, okazało się że towarzystwo tam miała jeszcze
gorsze niż w zwyczajnym gimnazjum. W opowieści tej było dużo
winnych. Przede wszystkim ta dzisiejsza młodzież. Rozbita rodzina,
bo nastolatkę wychowywała samotna matka. Media, które
atrakcyjnością seksualną mierzą wartość człowieka.
Zaczęłam
się zastanawiać, co ta dziewczyna chciała uzyskać odkrywając
pępek i zakładając bardzo krótkie spódniczki. Jakie potrzeby
stały za takim jej zachowaniem. Potrzeba uwagi? Potrzeba bycia
akceptowaną? Potrzeba odróżnienia się od mamy? Potrzeba miłości?
I czemu wybrała właśnie taki sposób?
Zapytałam
o to moją rozmówczynię, ona jednak nie znała odpowiedzi mimo
wielu godzin przegadanych z mamą tej dziewczyny. Być może tamta
kobieta tak mocno skupiła się na narzekaniu i szukaniu winnych, że
nie próbowała zrozumieć córki.
Jestem
bardzo uwrażliwiona na krytykowanie nastolatków. Zbyt dobrze
pamiętam, jak mnie krytykowano. A w pewnym momencie, jakoś tak
niepostrzeżenie moi rówieśnicy też zaczęli narzekać na
dzisiejszą młodzież.
Lubię
opowieść o astronomie królewskim, którą przeczytałam kiedyś
bodajże w „Losach gorszych od śmierci” Kurta Vonneguta.
Astronom ten przekazywał królowi ważne informacje o gwiazdach i
planetach. Pewnego dnia przerażony oznajmił, że zbliża się
koniec świata, ponieważ gwiazdy bledną. Okazało się jednak, że
gwiazdy świecą równie jasno jak zwykle – to astronom zaczął
tracić wzrok ze starości.
Ach,
ta dzisiejsza młodzież! Za moich czasów...! A nie to co teraz!
Może
mam zbyt młodą i niedojrzałą duszę, by myśleć w ten sposób.
Wciąż jestem na różnych progach i nie umiem powiedzieć, czy są
łatwiejsze czy trudniejsze do przejścia od tamtych z czasu, gdy
miałam naście lat. Pamiętam też, jak narzekanie starszych na
młodzież raniło mnie i jaką wzbudzało złość.
A
jednak wielokrotnie wpadałam w pułapkę narzekania na innych.
Często
na kogoś albo na coś narzekamy. Lekarze narzekają na pacjentów, a
pacjenci na lekarzy. Nauczyciele narzekają na uczniów, a uczniowie
na nauczycieli. Rodzice na dzieci, a dzieci na rodziców. Szefowie na
pracowników, a pracownicy na szefów. Wszyscy zgodnie narzekamy na
ciężkie czasy i na media.
Tak
jak wyzywający strój pełnił ważną rolę dla nastolatki z
opowieści, tak samo narzekanie musi mieć jakąś funkcję. Myślę,
że pozwala nam zrzucić z siebie odpowiedzialność. Narzekając
mówimy: to nie moja wina, że się nie udaje. Zapominamy, że możemy
być odpowiedzialni tylko za siebie, za swoje słowa i czyny.
Bierzemy odpowiedzialność za innych, a potem ją odrzucamy, bo zbyt nam ciąży.
Co
zrobić, by on chodził do szkoły? Co zrobić, by ona ubierała się
przyzwoicie? Co zrobić, by on przestał pić? Możemy podejmować
różne działania, ale ich efekt zawsze pozostanie niepewny.
Jesteśmy odpowiedzialni za to, co zrobimy, ale nie jesteśmy
odpowiedzialni za to, jaką decyzję podejmie druga osoba. Może ta
niepewność jest częścią szacunku do innych? Mogą nas zaskoczyć,
bo nie należą do nas.
Czesław
Mozil w „Maszynce do świerkania” śpiewa tak: I
czule do niego rzekła: ty
jesteś rodem z piekła, ja jestem rodem z nieba, nic więcej nam nie
potrzeba. Ty jesteś starym gratem, ja cię naprawię zatem, zmienię
ci obudowę i
włożę części nowe.
Piosenka ta przypomina mi opowieści żon alkoholików o tym, jak
próbują naprawiać swoich mężów. I myślę, że w chęci podporządkowania
kogoś swojej woli nie ma szacunku.
Próbujemy
naprawiać innych, a potem narzekamy, gdy naprawa nie przebiega
zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Inni też próbują nas naprawiać i
narzekają.
A
gwiazdy? Gwiazdy wciąż świecą jasno.
Fajnie napisane :)
OdpowiedzUsuńCoś w tym musi być, że dziecko chce coś zasygnalizować takim zachowaniem/ ubieraniem się. czasami nachodzi mnie myśl, czy ja dam sobie radę z ewentualnymi takimi postawami mojej Młodej...
Ja się nie "buntowałam". Nie za bardzo miałam przeciwko czemu... Mam nadzieję, że Jej też tworzymy dom, rodzinę, gdzie niepotrzebne będą takie akcje.
Świetny post. Masz dużą zdolność postrzegania.
OdpowiedzUsuń