wtorek, 21 lutego 2012

Czemu coaching zyskuje popularność?



 










Coaching czyli doradztwo osobowe, pomoc w poznaniu własnych mocnych stron, sformułowaniu celów, do których chcemy dążyć. Swojego czasu bardzo mnie dziwiło pojawienie się takich usług. Po co, skoro mamy psychoterapię, która też jest formą rozwoju osobistego? Teraz widzę, że moje zdziwienie było naiwne.
 
Bo psychoterapia jest przecież dla wariatów, świrów, chorych psychicznie, zaburzonych, mających diagnozę z odpowiednim numerem. Ja nie chcę! - powiedziała moja koleżanka. Ale są tacy, co powinni – dodała. No właśnie, nikt nie chce być wśród tych, którzy powinni. Inna koleżanka opowiedziała mi o swojej depresji poporodowej. Jej mama, gdy dowiedziała się o jej złym samopoczuciu, stwierdziła: nie rozumiem matek, które nie cieszą się z dziecka!
 
Żyjemy w świecie, który pogardza ludźmi „z problemami”. Powinniśmy być zdrowi psychicznie! Uśmiechnięci, opanowani, świetnie sobie radzić, wielbić własne dzieci. I tak dalej. A wariaci są nam bardzo potrzebni – to na ich tle widać, jacy jesteśmy normalni. Niestety nawet środowisko psychologów i psychoterapeutów wcale nie jest od tej pogardy wolne.

A przecież nie można się rozwijać i zmieniać na lepsze bez sformułowania problemu. Trzeba coś sproblematyzować, żeby móc to zrozumieć, przekroczyć, przyjąć lub odrzucić. Ludzie twórczy i refleksyjni mają dużo wątpliwości, dzięki temu idą naprzód.
 
Niedawno rozpoczęłam kurs terapii systemowej w Wielkopolskim Towarzystwie Terapii Systemowej (WTTS) i bardzo mi się ich podejście podoba! Szkoła ta zakłada brak poczucia wyższości wobec klienta, szacunek, koncentrację na mocnych stronach. Terapeuci systemowi nie starają się postawić diagnozy, zamiast tego wysuwają na swój użytek różnorodne hipotezy, które później weryfikują podczas rozmowy. Wychodzą z założenia, że to klient ma w sobie i wokół siebie zasoby, które umożliwiają mu osiągnięcie postawionego celu, i że to on decyduje, co konkretnie jest zasobem. Celem terapeuty nie jest przekonanie do czegokolwiek, bo terapeuta nie jest tym, który ma rację, w odróżnieniu od psychoanalityka z dowcipu. Kiedy pacjent się z nim zgadza – psychoanalityk oczywiście ma rację. Kiedy pacjent się z nim nie zgadza – psychoanalityk oczywiście też ma rację, a mechanizmy obronne pacjenta uniemożliwiają mu przyjęcie treści przekazywanych przez terapeutę. No właśnie, w terapii systemowej nie ma pojęcia oporu.

Cieszę się, że własną psychoterapię będę miała prowadzoną przez terapeutkę systemową. A coaching? To też może być opcja. Im jest ich więcej, tym lepiej.

3 komentarze:

  1. Genialny demotywator!:-)
    Co do coachingu, myślę bardzo podobnie jak Ty. I sądzę, że to (jeśli przeprowadzony profesjonalnie) dobry krok, jeśli ktoś waha się co do podjęcia psychoterapii.
    Jeśli zaś chodzi o terapię systemową - sama jestem po takowej i nie umiem sobie wyobrazić podejścia, które by mi bardziej pomogło:-) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, super :) Symstemówka ma w sobie takie coś, że się ludzie w niej zakochują :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No, ja jako pacjentka/klientka nie czuję się zakochana. Ale doceniam małą inwazyjność przy sporej skuteczności:-)

    OdpowiedzUsuń