niedziela, 22 grudnia 2013

Czyje nazwisko jest moje?


Słyszałam kiedyś taki kawał. Pewna kobieta miała siedmiu synów i wszystkim dała na imię Witek. Przyjechał do niej dziennikarz i pyta: to taka ciekawa decyzja, ale dlaczego właściwie dała pani wszystkim swoim synom tak samo na imię? A wie pan, to bardzo wygodne. Wołam na przykład: Witek, obiad! - i wszyscy przybiegają. Albo wołam: Witek, umyj zęby! - i wszyscy przybiegają. No dobrze, dobrze, ale jak pani chce z którymś porozmawiać tak bardziej indywidualnie, to co wtedy? A jak indywidualnie, to wtedy, proszę pana, wołam po nazwisku.

Czterdziestka na karku (no, prawie), wiek średni, wokoło mnie sporo znajomych jest w trakcie albo już po rozwodzie. Niektóre koleżanki wracają do swoich panieńskich nazwisk, z radością, z uczuciem ulgi, z nadzieją uwolnienia się, powrotu do siebie, do własnej, pojedynczej tożsamości. A jeśli mają dzieci i zwiążą się z kimś innym, to jest jak w prawdziwej patologicznej rodzinie – każdy ma inne nazwisko. Oczywiście o tej patologicznej rodzinie piszę ironicznie, po pierwsze dlatego, że wciąż jednak takie skojarzenie się nasuwa, a po drugie dlatego, że wcale nie wierzę w jego słuszność. 

Jedno wspólne nazwisko dla wszystkich członków podstawowej komórki społecznej – rodziny. Dla męża i taty, żony i mamy, i dla dzieci. Wtedy wszyscy wiedzą, na czym stoją. Nawet moja 5-letnia córka świetnie sobie z tego zdaje sprawę. Gdy wyjątkowo nie ja prowadziłam samochód, lecz mój kolega, oznajmiła: teraz jest tak, jak być powinno, mężczyzna prowadzi.

Wspólne nazwisko oznacza też zlanie się dwóch odrębnych bytów w jeden. Tworzy się wspólna tożsamość. Oczywiście że tak, o to też chodzi, po to się wiążemy, a nawet nie da się inaczej. Rachel Cusk, autorka książki „Po. O małżeństwie i rozstaniu” mówi o tym tak: „Myślałam, że to będzie miejsce, do którego wejdę i zachowam w nim siebie, i że jeśli kiedyś zdarzy się, że będę musiała z niego wyjść, to wyjdę z niego razem z tym swoim ja, które pozostanie nietknięte. Okazało się, że bardzo się myliłam (…) w momencie, w którym zawierasz małżeństwo, przestajesz istnieć. Nie ma jakiegoś ja, jest tylko ta nowa, wspólna tożsamość i nie można, ot tak, któregoś dnia tego procesu cofnąć. Stajesz się kimś zupełnie innym. Nieodwracalnie”.

Podobnie to odczuwam. I myślę, że zmiana nazwiska przez kobietę jeszcze tę utratę tożsamości przyklepuje. Nie potrafię ocenić, czy to dobrze czy źle. Czy sprzyja trawłości małżeństwa i poczuciu szczęścia tworzących je osób. Jest to rodzaj odcięcia korzeni, pożegnania przeszłości w momencie ślubu. Później, dopóki małżeństwo trwa, niewiele już się o tym myśli.

A jeśli nie trwa? „Po” można wrócić do panieńskiego nazwiska, chociaż przecież już nie jest się tamtą kobietą. Można zostawić sobie nazwisko męża, zwłaszcza jeśli jest to również nazwisko dzieci. Można też po jakimś czasie znowu wyjść za mąż – i co wtedy? To jak w „Solaris” Lema: wciąż ta sama dziewczyna przychodzi po raz pierwszy i ma na sobie sukienkę bez guzików ani suwaka, którą musi rozpruć, bo inaczej nie może jej zdjąć. Nie, to przecież niemożliwe.

Fantazjuję o świecie, w którym dziewczynki dziedziczą nazwiska po matkach, a chłopcy po ojcach, zaś w dniu ślubu nikt nazwiska nie zmienia. Taka fantazja przynosi mi ulgę.

2 komentarze:

  1. kiedy pracowałam w ośrodku dla uchodźców odkryłam, że żadna przebywająca tam kobieta nie ma nazwiska po mężu (kraje takie jak: gruzja, palestyna, afganistan) - wszystkie mają nazwiska po ojcu, dzieci również otrzymywały nazwiska po ojcu. wpadłam wtedy na pomysł (byłam w okresie narzeczeństwa), że również zostawię swoje nazwisko - między innymi z chęci podkreślenia własnej odrębności. Co ciekawe najbardziej protestowała przeciwko tej decyzji moja własna matka (strażniczka patriarchatu?) Pod słowami Rachel Cusk - podpisuje się rękami i nogami - nie wiem kim bym była, gdybym musiała rozstać się z mężem. Ponieważ jest to mój pierwszy komentarz na twoim blogu, i mój pierwszy dzień na twoim blogu - dziękuje, że piszesz - będę tu zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) I ja będę zaglądać na Blowminder z ciekawością.
    Z tym nazwiskiem ojca to ciekawe! Ale dzieci w tych krajach otrzymują nazwiska po swoim ojcu czy po ojcu matki?

    OdpowiedzUsuń