Takie pytanie zdarza
się słyszeć matkom i żonom. A może zdradza mnie kolejność, w
jakiej wymieniłam te dwie role społeczne? Może powinnam napisać: żonom i
matkom? Bo mam wrażenie, że według pytających poprawna odpowiedź
brzmi: mąż. Pytający tym pytaniem zdają się dawać kobiecie do
zrozumienia, że zaniedbuje męża zbytnio koncentrując się na
dziecku.
Jakiś czas temu
chodził po sieci artykuł zatytułowany: „Zamykałam dziecko na
noc w pokoju, aby ratować małżeństwo”. Pamiętam wyznanie
pewnej bezdzietnej dziewczyny, że gdy będzie już miała dzieci,
zamierza po powrocie do domu w pierwszej kolejności witać się z
mężem (właścieiele psów wiedzą, że jest to zadanie trudne do
wykonania, bo pies i tak jest najszybszy). Obie te historie są
odpowiedziami na pytanie o stopień ważności. I choć z jednej
strony rozumiem potrzebę ochrony bliskiej więzi między kobietą i
mężczyzną, choć pamiętam, że dzieci kiedyś wyjdą z domu, a małżeństwo planuje spędzić razem resztę życia – to jednak ta
hierarchizacja budzi moją podejrzliwość.
A kogo bardziej lubisz:
mamusię czy tatusia? Odpowiedzialni rodzice nie zadają dzieciom
takiego pytania rozumiejąc, że pragną one być lojane zarówno
wobec mamy, jak i wobec taty. A kogo bardziej kochasz: mnie czy
siostrę? Rodzic odpowiada wtedy na ogół, że oboje kocha równie
mocno, albo że ma tylko jedną ukochanę dziewięcioletnią córeczkę
o niebieskich oczach i tylko jedną ukochaną pięcioletnią córeczkę
o brązowych oczach... bo czuje, że jakakolwiek odpowiedź
wykluczająca jedno z dzieci byłaby głęboko niesprawiedliwa. Kto
jest dla ciebie ważniejszy: mąż czy dziecko? Czy to pytanie nie
rozdziera serca?
Zastanawia mnie jeszcze
jedno. Nie słyszałam, by ktoś pytał faceta, kto jest dla niego
ważniejszy: żona czy dziecko. Być może wynika to z założenia,
że dla mężczyzny zawsze ważniejsza jest żona, a dziecko jest
bliższe mamie niż tacie. Czy takie założenie jednak nie
pomniejsza wagi więzi między ojcem a dzieckiem? Myślę, że jest
jeszcze jeden powód, dla którego pytanie to słyszą właśnie
kobiety. Pytający najwyraźniej uważają, że kobieta jest od tego,
by wszystkich obsłużyć i o wszystkich zadbać. Jako żona ma
zadbać od męża, jako matka – o dziecko. Niewiele w tym sposobie
myślenia miejsca na partnerstwo, a mężczyzna zostaje sprowadzony
do roli biorcy. Pisałam już o tym tu.
Jeśli pytanie to
zadają osoby z zewnątrz, można odpowiedzieć, że w naszej
rodzinie wszyscy jesteśmy ważni. A jeśli pytanie padnie –
nawet nie bezpośrednio, ale symbolicznie – z ust dziecka? Kobiety
czasem mówią, że zostają ze swoim partnerem bądź odchodzą od
niego dla dobra dziecka. I choć rozumiem, że podejmując tak ważną
życiową decyzję, rozważamy, jaki ona może mieć wpływ na
najmłodszych członków rodziny, to myślę też, że dziecko nie
może za nią ponosić odpowiedzialności, bo byłby to dla niego
ciężar nie do uniesienia. Decyzja o wspólnej drodze przez życie
bądź o rozstaniu zawsze należy do dorosłych. Zdarzyło mi się
też słyszeć, że kobieta po rozstaniu z ojcem dziecka nie związała
się z nowym partnerem bądź odeszła od niego, bo życzyło sobie
tego nastoletnie dziecko. Również wtedy miałam wrażenie, że
odpowiedzialność leży na niewłaściwych barkach.
A czy pytanie to może
zadać partner? Kto jest dla ciebie ważniejszy: ja czy dziecko? Z
całą pewnością nie powinien tego robić. Ale jeśli zapyta,
będzie to jedyna sytuacja, gdy jasno odpowiem: dziecko. Bo ono jest
małe i nie poradzi sobie beze mnie. Bo ono potrzebuje mnie, by
przeżyć i wypełnić swoją duszę. Nie wiem, jak to jest mieć
dorosłe dzieci. Ale przypuszczam, że ich dorosłość może
niewiele zmienić. One pochodzą z mojego ciała i z mojej krwi.
Dla nas z Ukochanym Mężem zdecydowanie na pierwszym miejscu jesteśmy my wzajemnie dla siebie. Bardzo kochamy naszą córeczkę, ale siebie wzajemnie nieporównywalnie mocniej. Pytanie stawiane kobietom (mężczyznom też jest stawiane) wcale nie jest bez sensu. To pytanie na ile człowiek jest rozwinięty duchowo, na ile silna jest jego miłość. Nie ma większej ani porównywalnej miłości z prawdziwą miłością małżeńską. Ta więź jest nieskończenie silniejsza od więzi krwi. Tak na marginesie czy dziecko adoptowane należy mniej kochać bo nie jest "z mojego ciała i z mojej krwi"? Dla mnie krew z krwi nic nie znaczy, nawet dziecko kochamy przede wszystkim duchowo. To że je urodziłam nie ma znaczenia, równie dobrze mogłabym je adoptować i kochałabym tak samo. A znacznie bardziej zawsze Ukochanego Męża. Codziennie sobie tę hierarchię wyznajemy. Uczymy też jej naszej córeczki aby później sama mogła cieszyć się pełnią szczęśliwego małżeństwa.
OdpowiedzUsuńAdopcja to dla mnie symboliczne więzy krwi :) Zamiast fizycznego urodzenia decyzja, że dziecko jest moje i pochodzi ze mnie.
OdpowiedzUsuń"One pochodzą z mojego ciała i z mojej krwi." i tak to w miłość do dziecka przemyca się egoizm
OdpowiedzUsuńMyśląc w ten sposób bardzo możliwe, że będziesz dziecko ograniczać, wiązać przy sobie. Nie będziesz w stanie widzieć jego odmienności.
Może zacytuj, co mówili Ci przed ślubem na naukach przedmałżeńskich w kwestiach tych rodzinnych hierarchii.
I jeszcze jedno - zbyt prosto myślisz "być najważniejszym" = spełnienie koniecznych potrzeb. To, że trzeba troszczyć się o dziecko to NATURALNE, ale można się o nie troszczyć, można je bardzo kochać a jednak zawsze na pierwszym miejscu stawiać partnera.
Chyba nie umiecie kochać naprawdę mocno, jeśli miłość do dzieci przebija miłość do męża. Może mylicie sex z miłością, jakieś przywiązanie.
I fakt - jeśli na pierwszym miejscu od najmłodszych lat stawiałaś dziecko, to gdy dzieci będą dorosłe przepaść między Tobą i mężem pogłębi się na tyle, że zmiana tego stanu będzie naprawdę trudna i dzieci, a potem i wnuki będą dla Ciebie najważniejsze.
A raczej - posłanie genów dalej.
Można kochać bezwarunkowo - nie tylko dzieci. Męża też. Wobec każdego ma się jakieś oczekiwania i wymagania. Wobec dzieci też.
I jeszcze raz - zatroszczenie się o dziecko i jego kochanie nie wyklucza tego, że męża kochasz bardziej - bo on nie jest może z Twojej krwi, ale jest połową Twojej duszy. Tylko rzadko taka miłość się zdarza. Bo przecież bierze się to, co daje życie. Bo każdy tak robi, a potem każdy - większość mówi, że dziecko jest najważniejsze.
Mam wrażenie, że większość mówi właśnie, że mąż jest najważniejszy i że to jest uznawane za właściwą odpowiedź.
OdpowiedzUsuń