Myślę ostatnio o
kobietach, które odeszły od swoich mężów. Odeszły, ponieważ
były bite, poniżane, nie mogły liczyć na żaden rodzaj poczucia
bezpieczeństwa, ani emocjonalnego, ani finansowego. Czasem opowieść
o decyzji rozstania wydaje się je rozświetlać od środka. Często
czują się dumne i silne: przeszły długą drogę, odważyły się,
dokonały czegoś wielkiego. Niektóre z nich znalazły prawdziwe
oparcie w nowych partnerach.
Z poprzedniego związku
mają dzieci. Troska o nie stanowi dla wielu z nich ważne źródło
siły – odeszły dla siebie i dla nich, chciały, by w domu było
spokojnie, bezpiecznie, miło. Zdarza się jednak, że zachowanie dzieci
przypomina matkom to, co robili ojcowie. Dotyczy to szczególnie
synów, ale i dziewczynki naśladują oboje rodziców.
Geny są przecież
nieubłagane, choć w moim przekonaniu nie mają wartościującego
działania. Dziecko może być z racji wyposażenia genetycznego
bardziej impulsywne, jednak już wyzywania najbliższych od szmat
musi się od kogoś nauczyć.
Taka sytuacja jest
podwójnie trudna dla matki. Nie dość że zachowanie dziecka samo w
sobie budzi przykre emocje, to jeszcze przypomina z całą mocą
wszystko to, co postanowiła zostawić za sobą. Łatwo zapomnieć,
że również dziecko ma wielki kłopot. Czuje się rozdarte, bardzo
mocno potrzebuje być dzieckiem obojga rodziców. Jego dylematem jest
pogodzenie wartości mamy i taty. Nie chce – identyfikując się z
jednym rodzicem – odwracać się od drugiego.
Zastanawiałam się,
jak można sobie radzić z taką sytuacją i wciąż potrzebuję
pomysłów, wskazówek, drogowskazów...
Na pewno warto
dostrzegać pozytywy w zachowaniu dziecka. W końcu ma geny mamy
i od niej też się uczyło i wciąż uczy życia. Przede wszystkim
jest sobą, jest nie tylko rodziców, ale swoje własne i jak każde
dziecko dąży do rozwoju, potrzebuje wsparcia i troski.
Myślę też, że warto
pokazywać, w czym dziecko jest w pozytywny albo neutralny sposób
podobne do taty. Może mieć jego oczy czy wyraz twarzy, może
podobnie jak on upracie i wytrwale dążyć do celu albo odziedziczyć
po nim talent muzyczny.
Sądzę, że ważne jest mówienie o swoich wartościach i oczekiwaniach.
Pomocna może być też świadomość, że dziecku jest trudno. I że jest
w drodze. Drogą tą będzie szło przez wiele lat, a celem podróży
jest znalezienie sposobu na pogodzenie obu sił, które dały mu
życie i na których opiera swoją tożsamość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz