Gdy urodziłam moją
pierwszą córkę, byłam zatrudniona w miejscu, do którego nie
zamierzałam już wracać. Chciałam opiekować się małą, a potem
znaleźć inną pracę. Jednak nic pewnego nie miałam na widoku.
Czułam się jak w więzieniu, zamknięta w mieszkaniu z malutkim
dzieckiem. Z nudów gimnastykowałam się rozwieszając pranie z
niemowlęciem na ręku. Nie to że nie miałam co robić, przy małym
dziecku nie brakuje zajęć, ale nie miałam z kim rozmawiać.
Czekałam na męża, aż wróci z pracy. Pisałam długie maile,
które następnie zgrywałam na dyskietkę. Nie mieliśmy wtedy
jeszcze w domu internetu, nie odkryłam forów internetowych czyli
wielkiej wioski matek podobnie spragnionych wymiany zdań z kimś
dorosłym. Czułam się zamknięta, bezradna, odcięta od świata,
od siebie samej sprzed kilku miesięcy.
Nagle dostałam
propozycję pracy. Jakoś się wcisnęłam w trochę bardziej
elegancką spódnicę (jeszcze na początku ciąży przeszyłam w
niej guzik) i pojechałam na rozmowę kwalifikacyjną. Okazało się,
że mogę zacząć pracować zaraz po urlopie macierzyńskim. I co
się stało? Moje więzienie znikło, mimo że nic się nie zmieniło. Nadal spędzałam długie godziny sama z malutkim dzieckiem. Ale patrzyłam na to moje kochanie i myślałam – jak ja się mam z nią rozstawać codziennie
na kilka godzin? Przecież ona potrzebuje właśnie mnie. Przecież
jestem z nią szczęśliwa. Uwielbiam czytać z małą pijawką
przyssaną do piersi. Przepadam za 2-godzinnymi spacerami z dziecinką
śpiącą w wózku i wcale mi nie przeszkadza to, że budzi się od
razu, gdy wózek stanie. Sprawia mi przyjemność pranie i
porządkowanie jej ubranek, sprawdzanie, które są już za małe, a
do których dorosła... Tak, więzienie znikło.
Zadzwoniłam do mojego
przyszłego dyrektora i powiedziałam, że bardzo mi zależy na tej
pracy, ale ze względu na moją sytuację rodzinną nie mam na razie
z kim zostawiać dziecka. I że jeśli to możliwe, chętnie podejmę
pracę za kilka miesięcy. Udało się.
To doświadczenie
pokazało mi, jak ważna jest perspektywa czyli punkt, z którego patrzymy, kontekst w
którym jesteśmy – albo wydaje nam się, że jesteśmy –
osadzeni.
Od wielu już lat nie
nudzę się. Jestem spragniona ciszy i spokoju, potrzebuję być sama
ze sobą, w skupieniu zbierać myśli i wspomnienia, porządkować
świat istniejący w mojej głowie. Mam wrażenie, że staję się
odludkiem. Zaczęłam się nawet bać sytuacji, gdy jestem pośród
ludzi, wielu ludzi, zwłaszcza jeśli są do tego ściśnięci na
małej przestrzeni. Teraz moim więzieniem bywa tłum.
Więzieniem bywają też
codzienne obowiązki. Gdy kładę dzieci spać, myślę czasem, że
to samo robiłam wczoraj i to samo będę musiała zrobić jutro i
pojutrze, i... jeszcze długo, niewyobrażalnie wręcz długo.
Próbuję więc
zmienić perspektywę. Patrzę wstecz i przypominam sobie, że był w
moim życiu okres paraliżującej pustki. Starałam się jak
najmocniej skupić na każdym doświadczeniu i nadać mu jak
największe znaczenie, tak by na dłużej mi starczało, by dłużej
mnie wypełniało. Rozciągałam chwile jak gumę do żucia, a
wieczorami odliczałam minuty do czasu, gdy kładzenie się do łóżka
mogło już mieć sens. Nie bałam się wtedy tłumu, lubiłam nawet
ocierać się ramieniem o przechodzących obok ludzi.
Jeśli złożę tamto
wspomnienie z obecnym uczuciem pogoni, mogę powiedzieć, że w moim
życiu panuje równowaga, choć nie potrafię tego stwierdzić bez
ironii.
Gdy patrzę wprzód,
myślę, że być może dożyję czasu, gdy się zestarzeję. Nie,
nie kupię sobie głośno cykającego zegara, który będzie
podkreślał panującą wokół ciszę. Może będę się czuła
samotna i nikomu niepotrzebna. Może docenię upragnioną swobodę i
możliwość robienia z czasem, na co tylko mam ochotę i na co
zdrowie pozwala.
Taka perspektywa pomaga
mi zobaczyć, jak pełne doświadczeń i znaczeń jest moja
teraźniejszość. Jak dużo w niej ciężaru, ale jest to też
słodki ciężar, bo czuję się potrzebna.
Podobno warto żyć tu
i teraz, ale życie w różnych czasach naraz pomaga mi złapać
dystans. Wciąż dążymy do równowagi. Gdy mamy dużo zajęć,
szukamy beztroski, gdy nasze życie staje się zbyt lekkie, szukamy
ciężaru, gdy jesteśmy samotni, szukamy bliskości, gdy jesteśmy
blisko, szukamy wolności. Wspomnienia i doświadczenia dostarczają
nam ciężarków, które możemy kłaść na drugiej szali, już
teraz.
A jest jeszcze
perspektywa gwiazd, która przypomina – jesteśmy tu na mgnienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz