piątek, 12 lipca 2013

Szczęście samotnej matki

Nie pisałam jeszcze o doświadczeniu samotnego macierzyństwa, więc to mój mały coming-out. Posłuchajcie.

Jakie masz szczęście, że możesz mieszkać z rodzicami w pięknym domu. Często słyszę to zdanie. Uśmiecham się i odpowiadam, że faktycznie, mam szczęście, udało mi się. Gryzie mnie jednak irytacja ukryta pod powłoczką poczucia winy.

Jakiś czas temu niemal znalazłam się w sytuacji podbramkowej, otarłam się o bezradność, poczucie braku kontroli nad swoim życiem. Dowiedziałam się, jak małą rolę gra fakt, że przez całe dorosłe życie pracuję zawodowo, staram się wykonywać dobrze swoją pracę, jednocześnie dbam o dzieci i chcę zaspokajać ich ważne potrzeby. Nie poradziłabym sobie, gdyby nie pomoc rodziców, i jestem im za tym wdzięczna. Ta wdzięczność wywołuje poczucie winy.

Osoby, które mi gratulują szczęścia, są przyjaźnie do mnie nastawione, a ich powinszowania pozbawione złośliwości. Wcale nie chcą mi wbić szpili. Ta świadomość też wywołuje poczucie winy. 

No bo skoro wszyscy chcą dobrze i skoro ja mam dobrze - skąd ta irytacja?

Jakie masz szczęście. Kobiety, które to mówią, w większości mają pełne rodziny i własne bądź wspólne z mężem mieszkania lub domy. To co dla mnie ma być szczęściem, dla nich jest czymś zwyczajnym. Tak jakby było oczywiste, że samotna matka z dwójką dzieci powinna żyć na granicy albo poniżej minimum socjalnego. A może to po prostu jest oczywiste, a ja z uporem maniaka chcę być ślepa?

I jak tu nie być feministką?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz