Gdyby nie było
diabłów, nie istniałyby anioły – stwierdziła moja ośmioletnia
córka. Pokazałam dziewczynom ukryty wśród drzew, stary, żydowski
cmentarz, więc temat śmierci, aniołów i diabłów zawisł w
powietrzu. Dlaczego? – zapytałam. Bo jak moglibyśmy rozróżnić?
– odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Tak, córeczko, tak!
Mądrzy ludzie zastanawiają się nad tym od wieków. Nie ma światła
bez ciemności, radości bez smutku, bogactwa bez biedy, zdrowia bez
choroby, piękna bez brzydoty, miłości bez nienawiści... Nasze
spostrzeżenia zależą od punktu odniesienia, od kontekstu.
Przeciwieństwa razem tworzą całość, nie mogą istnieć jedno w
oderwaniu od drugiego.
Lubię ten sposób
myślenia, choć nie zawsze potrafię się pod niego podłączyć.
Wiem, że nazywa się cyrkularnym w przeciwieństwie do liniowego, i
że jest bardziej typowy dla kultury wschodniej niż zachodniej. Aby
wytłumaczyć, o co chodzi, często podaje się przykład dwóch
pociągów. Na pewno to znacie: Siedzicie w pociągu i wyglądacie
przez okno, na torze obok stoi drugi pociąg. Wasz rusza. Okazuje
się jednak, że nie, wasz pociąg nadal stoi, odjechał ten drugi.
Chwilę wcześniej zabrakło Wam punktu odniesienia, który
umożliwiłby stwierdzenie, który z pociągów był w ruchu, a który
stał. Dopiero widok peronu, drzew, ławek... uświadomił Wam, że
nigdzie jeszcze nie jedziecie. Przedtem nie mogliście rozróżnić.
Ten sposób myślenia
kojarzy mi się z poszerzaniem perspektywy. Nie możemy tylko żyć
nie umierając. Nie możemy wciąż się cieszyć, nie odczuwając
smutku. Jeśli nie dostrzegamy przeciwieństwa, nie cenimy tego, co
mamy. Dostatek cieszy tych, którzy zaznali ubóstwa. Pewnie dlatego
dzieci nie rozumieją nacisków starszych osób, by zawsze zjadać do
końca. To nie one przeżyły okupację. A znowu ubóstwo martwi
tych, którzy mogę sobie obejrzeć dostatek przez szybę.
I jeszcze pojawia się
myśl, że zapewne dopełnieniem wyższych zarobków mężczyzn jest
poświęcanie większej ilości czasu na prace domowe i opiekę nad
dziećmi przez kobiety. A dopełnieniem bogactwa Europy musi być
bieda Afryki. Dopełnieniem plagi komarów będzie pewnie brak
ptaków, które żywiłyby się komarami.
Ale moja ulubiona
refleksja z tej serii jest taka: W każdym odczuwanym nieszczęściu
jest zawarta nadzieja. Gdybyśmy nie wiedzieli, a choćby nie
przypuszczali, że może być lepiej, nie czulibyśmy się
nieszczęśliwi. No bo jak moglibyśmy rozróżnić?
Myślę i myślę, wracam i wracam. Jakąś woltę mi w głowie robisz, ale bardzo mi się podoba to, co napisałaś. I pięknie i mądrze i metafizycznie...
OdpowiedzUsuńTą ostatnią refleksją podzielił się Tomek Basiński prowadzący zajęcia w WTTS :)
OdpowiedzUsuńWrzucę sobie tu, bo pasuje: "Wady i zalety - to często jedno i to samo. Tylko z różnych punktów widzenia".
OdpowiedzUsuńWładysław Grzeszczyk — Parada paradoksów