Kiedyś czytałam
artykuł o sprawcach i ofiarach przemocy domowej. Obu grupom zadano to samo pytanie: co przyjemnego spotkało ich w
ostatnim czasie? Ofiary przemocy bez trudu przypominały sobie miłe
sytuacje: wyjazd z dziećmi nad morze, spotkanie z koleżanką,
ciekawy film. Sprawcy nie pamiętali absolutnie nic. Czuli się
pokrzywdzeni. Zawsze albo bardzo często.
Zaraz, zaraz. Jak to?
Przecież to oni wyrządzają krzywdę... Ano tak. Więzienia są pełne pokrzywdzonych. Za co siedzisz? Za
niewinność. Wrobili mnie, sprowokowała mnie, musiałem się
bronić, przecież nie mogłem na to pozwolić. Poza tym to nie ja.
Bywa, że czujemy się
pokrzywdzeni. Bywa, że spotka nas coś złego, na co w żaden sposób
nie zasłużyliśmy. Należą nam się przeprosiny, zadośćuczynienie,
chociażby uśmiech ślepego losu.
Poczucie krzywdy jest
dla mnie szczególnie trudnym przeżyciem. Trudniejszym niż poczucie
winy. Ta bezradność i bezsilna złość. Aż chciałoby się ożenić
złość z siłą... i oddać.
Co może się dziać z
człowiekiem, który na stałe zaprosił poczucie krzywdy do swojego
życia? Który pozwolił, by rozsiadła się wygodnie w fotelu i
codziennie przypominała wszystkie życiowe urazy, wyrządzone przez
innych świństwa, złośliwości losu? Z człowiekiem, który nosi
tę swoją krzywdę na ramionach i słucha jej szeptu: zobacz, co on,
co ona z tobą robi, do czego cię doprowadziła, to wszystko przez
nich, przez niego, przez nią, na nic dobrego nie zasługują...
Człowiek będący we
władzy demona krzywdy, najpierw staje się roszczeniowy. Niezależnie
od tego, czy dostaje dużo czy mało, niezależnie od sposobu pomiaru
ilości prezentów od ludzi i losu, dla niego są nic nie warte.
Zawsze domaga się więcej. Zaraz obok roszczeniowości drzemie
agresja. Będzie chciał oddać wszystkim tym, którzy wciąż go
krzywdzą. Obronić się przed nimi. Wymierzyć sprawiedliwość.
Sprawcy przemocy nie pamiętali nic przyjemnego, ponieważ człowiek owładnięty
poczuciem krzywdy nie może sobie pozwolić na radość ani tym
bardziej wdzięczność. Nie ucieszy się z ciepłej herbaty i nie
powie: „dziękuję, to miło z twojej strony”. Nie uśmiechnie
się do hałasujących dzieci, nie pomyśli, że są zdrowe i pełne
energii. Nie zapatrzy się w kolorowe liście odbijające się w
kałuży. Najpierw musiałby rozwieść się ze swoim poczuciem
krzywdy.
Doskonale napisane.
OdpowiedzUsuńA masz pomysł, jak pomóc takiej wiecznie "skrzywdzonej" osobie?
"Skrzywdzona" osoba może nie przyjąć pomocy albo potraktować ją jako formę ataku. Myślę, że to co można zrobić, to powiedzieć, co się widzi, ale czy ona to przyjmie - to już zależy od niej...
OdpowiedzUsuńA no właśnie... heh... :/
Usuń