piątek, 20 września 2013

Niebezpieczne poczucie krzywdy


Kiedyś czytałam artykuł o sprawcach i ofiarach przemocy domowej. Obu grupom zadano to samo pytanie: co przyjemnego spotkało ich w ostatnim czasie? Ofiary przemocy bez trudu przypominały sobie miłe sytuacje: wyjazd z dziećmi nad morze, spotkanie z koleżanką, ciekawy film. Sprawcy nie pamiętali absolutnie nic. Czuli się pokrzywdzeni. Zawsze albo bardzo często.

Zaraz, zaraz. Jak to? Przecież to oni wyrządzają krzywdę... Ano tak. Więzienia są pełne pokrzywdzonych. Za co siedzisz? Za niewinność. Wrobili mnie, sprowokowała mnie, musiałem się bronić, przecież nie mogłem na to pozwolić. Poza tym to nie ja.

Bywa, że czujemy się pokrzywdzeni. Bywa, że spotka nas coś złego, na co w żaden sposób nie zasłużyliśmy. Należą nam się przeprosiny, zadośćuczynienie, chociażby uśmiech ślepego losu.

Poczucie krzywdy jest dla mnie szczególnie trudnym przeżyciem. Trudniejszym niż poczucie winy. Ta bezradność i bezsilna złość. Aż chciałoby się ożenić złość z siłą... i oddać.

Co może się dziać z człowiekiem, który na stałe zaprosił poczucie krzywdy do swojego życia? Który pozwolił, by rozsiadła się wygodnie w fotelu i codziennie przypominała wszystkie życiowe urazy, wyrządzone przez innych świństwa, złośliwości losu? Z człowiekiem, który nosi tę swoją krzywdę na ramionach i słucha jej szeptu: zobacz, co on, co ona z tobą robi, do czego cię doprowadziła, to wszystko przez nich, przez niego, przez nią, na nic dobrego nie zasługują...

Człowiek będący we władzy demona krzywdy, najpierw staje się roszczeniowy. Niezależnie od tego, czy dostaje dużo czy mało, niezależnie od sposobu pomiaru ilości prezentów od ludzi i losu, dla niego są nic nie warte. Zawsze domaga się więcej. Zaraz obok roszczeniowości drzemie agresja. Będzie chciał oddać wszystkim tym, którzy wciąż go krzywdzą. Obronić się przed nimi. Wymierzyć sprawiedliwość.

Sprawcy przemocy nie pamiętali  nic przyjemnego, ponieważ człowiek owładnięty poczuciem krzywdy nie może sobie pozwolić na radość ani tym bardziej wdzięczność. Nie ucieszy się z ciepłej herbaty i nie powie: „dziękuję, to miło z twojej strony”. Nie uśmiechnie się do hałasujących dzieci, nie pomyśli, że są zdrowe i pełne energii. Nie zapatrzy się w kolorowe liście odbijające się w kałuży. Najpierw musiałby rozwieść się ze swoim poczuciem krzywdy.

3 komentarze:

  1. Doskonale napisane.
    A masz pomysł, jak pomóc takiej wiecznie "skrzywdzonej" osobie?

    OdpowiedzUsuń
  2. "Skrzywdzona" osoba może nie przyjąć pomocy albo potraktować ją jako formę ataku. Myślę, że to co można zrobić, to powiedzieć, co się widzi, ale czy ona to przyjmie - to już zależy od niej...

    OdpowiedzUsuń