Siedzieliśmy przy
stole i mama zaśmiewając się opowiedziała anegdotkę z naszej przeszłości. Kiedyś miałam chłopaka, którego nie
przedstawiłam rodzicom. Rodzice wyjechali na weekend na wieś, a ja
zaprosiłam go do siebie. Jednak rodzice nieoczekiwanie wrócili.
Mama opowiadała, jak stanęli naprzeciwko siebie: mój ojciec i
chłopak. Chłopak wyciągnął do ojca rękę, ten jednak bez słowa
go wyminął. Mama śmiała się opowiadając tę chwilę. Mnie
zakłuło wspomnienie całej gamy przykrych uczuć. Ojciec absolutnie
nic nie pamięta, ani sytuacji ani człowieka.
Z badań
przeprowadzonych na naocznych świadkach różnych zdarzeń wiadomo,
że każdy z nich zapamiętuje coś innego. Sam sposób zadawania
pytań, sugerowanie różnych opcji, sprawia, że świadkowie
przypominają sobie inne treści. Pamięć jest ściśle związana z
wyobraźnią.
Wtedy przy stole
pomyślałam, że moja opowieść o życiu jest tylko moja. W
historiach innych osób można znaleźć jedynie jej okruchy, nawet
tych osób, których los jest najmocniej spleciony z moim. Każdy
widzi inny świat. Poczułam się bardzo samotnie.
Jako dziecko miałam
swoje prywatne odkrycia. Że wrażenie trójwymiarowości na
dwuwymiarowych obrazach osiąga się odpowiednim cieniowianiem. Że
można sobie wyobrazić mapę okolicy, a nie tylko zapamiętać
drogę, która dokądś prowadzi. Że woda w wannie z czasem stygnie
– wcześniej myślałam, że to ja się przyzwyczajam do gorąca i
przestaję je odczuwać. I że być może ludzie całkiem inaczej
widzą kolory – umówiliśmy się wprawdzie, by dany kolor nazywać
czerwonym, ale kto wie, czy tak samo go widzimy?
Ludzie z ADHD odbierają
świat mniej intensywnie i dlatego trudno jest im się skoncentrować
na tych wszystkich mało ważnych bodźcach. Szukają mocnych w
mniemaniu innych ludzi wrażeń, by poczuć, że żyją. Dlatego leki
przepisywane osobom z ADHD są lekami pobudzającymi.
Jedna z moich córek
nie ma w ogóle łaskotek, a zwłaszcza jej stopy są bardzo mało
wrażliwe na bodźce. Może chodzić na bosaka po ostrych kamyczkach
i nie robi to na niej wrażenia. Jej ulubiony masaż stóp polega na
wbijaniu w nie paznokci. Nigdy nie bała się ciemności ani duchów.
Twardo śpi w czasie najgłośniejszej burzy. Moja druga córka ma
łaskotki na całym ciele, przez co nie można jej umyć szyi. Wydaje
się odczuwać nadchodzącą burzę, jest wtedy bardzo niespokojna.
Boi się ciemności i czających się w niej cieni.
Niemowlę
nie ma świadomości odrębnego istnienia, uczy
się dopiero z czasem,
że
inni ludzie są osobnymi bytami. Pisałam
już o tym trochę
tu.
Agnieszka Stein na swoim profilu na facebooku tak pisze o egocentryźmie dziecięcym: „Dzieci są egocentryczne, bo trudno im zrozumieć, że druga osoba może widzieć różne rzeczy inaczej, z innej strony niż one. Dlatego bawią się w chowanego i chowają tylko głowę pod koc (bo skoro one nie widzą to i ich nie widać), złoszczą się, kiedy ktoś ich nie rozumie (bo jeśli one słyszą swoje myśli, to dlaczego mama mówi, że ich nie słyszy), potrafią przynieść misia żeby pocieszyć (bo im miś pomaga na smutki). Taka trudność z przyjęciem cudzej perspektywy wiąże się z okresem w życiu dziecka, kiedy jeszcze nie wykształciła się u niego teoria umysłu. Dziecko potrafi pomóc, pocieszyć, przytulić. Jest zainteresowane kontaktami z innymi ludźmi i tym, żeby było wszystkim dobrze. Ono tylko uważa, że inni lubią to samo co ono. Teoria umysłu kształtuje się stopniowo w wieku przedszkolnym. Dzieci uczą się np., że dwoje ludzi patrząc na ten sam obiekt z różnych stron może widzieć co innego. Ale dopiero w wieku nastoletnim dzieci uczą się, zaczynają rozumieć, że drugi człowiek może mieć w jakiejś sytuacji zupełnie inne odczucia i emocje niż one (a niektórzy nie rozumieją tego przez całe życie)”.
Agnieszka Stein na swoim profilu na facebooku tak pisze o egocentryźmie dziecięcym: „Dzieci są egocentryczne, bo trudno im zrozumieć, że druga osoba może widzieć różne rzeczy inaczej, z innej strony niż one. Dlatego bawią się w chowanego i chowają tylko głowę pod koc (bo skoro one nie widzą to i ich nie widać), złoszczą się, kiedy ktoś ich nie rozumie (bo jeśli one słyszą swoje myśli, to dlaczego mama mówi, że ich nie słyszy), potrafią przynieść misia żeby pocieszyć (bo im miś pomaga na smutki). Taka trudność z przyjęciem cudzej perspektywy wiąże się z okresem w życiu dziecka, kiedy jeszcze nie wykształciła się u niego teoria umysłu. Dziecko potrafi pomóc, pocieszyć, przytulić. Jest zainteresowane kontaktami z innymi ludźmi i tym, żeby było wszystkim dobrze. Ono tylko uważa, że inni lubią to samo co ono. Teoria umysłu kształtuje się stopniowo w wieku przedszkolnym. Dzieci uczą się np., że dwoje ludzi patrząc na ten sam obiekt z różnych stron może widzieć co innego. Ale dopiero w wieku nastoletnim dzieci uczą się, zaczynają rozumieć, że drugi człowiek może mieć w jakiejś sytuacji zupełnie inne odczucia i emocje niż one (a niektórzy nie rozumieją tego przez całe życie)”.
Można opowiedzieć
komuś o swoim przeżywaniu świata, ale każdy i tak zobaczy to po
swojemu. Empatia oznacza po prostu zrozumienie, że ja czasem mam
podobnie. Za to pełne psychiczne zlanie się z drugim człowiekiem jest
fantazją, snem – pięknym albo koszmarnym. Z jednej strony uczucie
samotności sprawia, że chcemy być blisko, dążymy do siebie. Ale
pełne zlanie się oznaczałoby też unicestwienie własnej,
niepowtarzalnej osobowości. Bliskość to przestrzeń pomiędzy
ludźmi, w której pokazują sobie kawałki swojego świata. Nie
można jednak drugiej osobie pożyczyć oczu, by nimi spojrzała, więc
nigdy nie pokażemy dokładnie tego, co widzimy.
Dlatego z każdym
człowiekiem umiera cały świat.
Empatia jest (w moim rozumieniu i jej doświadczaniu) czymś zupełnie innym. Nie egocentrycznym odczuciem, że "ja czasem mam podobnie", ale uczestniczeniem w czyichś emocjach tu i teraz, zanurzeniem się w nie, współodczuwaniem i towarzyszeniem. A bywa przecież i tak, że kompletnie nie znamy jakichś odczuć, stanów, a jednak umiemy rezonować...
OdpowiedzUsuńPiękny tekst. Zastanawiający, zatrzymujący.
OdpowiedzUsuńAndzia, dzięki :)
OdpowiedzUsuńAmsterdamska, są badania, z których wynika, że wyraz twarzy, jaki przybieramy, wpływa na odczuwane przez nas emocje. Więc może na tym polega to empatyczne rezonowanie? Nieświadomie naśladujemy czyjś wyraz twarzy i czyjąś postawę ciała, i wtedy nasze uczucia są zbliżone do uczuć tej osoby?
Pamiętam moje zdziwnie, gdy po raz pierwszy usłyszałam na jakimś wykładzie na psychologii to znaczenie empatii, o którym tu napisałam. Ale biorąc pod uwagę, że niczego nie doświadczamy bezpośrednio, a tylko za pośrednictwem naszych zmysłów i myśli - jak możemy w stu procentach współodczuwać? Zmysły każdego człowieka pracują inaczej, każdy ma też inny zestaw przekonań o świecie, sobie, drugim człowieku...