sobota, 8 czerwca 2013

Świat widziany różnymi oczami


Siedzieliśmy przy stole i mama zaśmiewając się opowiedziała anegdotkę z naszej przeszłości. Kiedyś miałam chłopaka, którego nie przedstawiłam rodzicom. Rodzice wyjechali na weekend na wieś, a ja zaprosiłam go do siebie. Jednak rodzice nieoczekiwanie wrócili. Mama opowiadała, jak stanęli naprzeciwko siebie: mój ojciec i chłopak. Chłopak wyciągnął do ojca rękę, ten jednak bez słowa go wyminął. Mama śmiała się opowiadając tę chwilę. Mnie zakłuło wspomnienie całej gamy przykrych uczuć. Ojciec absolutnie nic nie pamięta, ani sytuacji ani człowieka.

Z badań przeprowadzonych na naocznych świadkach różnych zdarzeń wiadomo, że każdy z nich zapamiętuje coś innego. Sam sposób zadawania pytań, sugerowanie różnych opcji, sprawia, że świadkowie przypominają sobie inne treści. Pamięć jest ściśle związana z wyobraźnią.

Wtedy przy stole pomyślałam, że moja opowieść o życiu jest tylko moja. W historiach innych osób można znaleźć jedynie jej okruchy, nawet tych osób, których los jest najmocniej spleciony z moim. Każdy widzi inny świat. Poczułam się bardzo samotnie.

Jako dziecko miałam swoje prywatne odkrycia. Że wrażenie trójwymiarowości na dwuwymiarowych obrazach osiąga się odpowiednim cieniowianiem. Że można sobie wyobrazić mapę okolicy, a nie tylko zapamiętać drogę, która dokądś prowadzi. Że woda w wannie z czasem stygnie – wcześniej myślałam, że to ja się przyzwyczajam do gorąca i przestaję je odczuwać. I że być może ludzie całkiem inaczej widzą kolory – umówiliśmy się wprawdzie, by dany kolor nazywać czerwonym, ale kto wie, czy tak samo go widzimy?

Ludzie z ADHD odbierają świat mniej intensywnie i dlatego trudno jest im się skoncentrować na tych wszystkich mało ważnych bodźcach. Szukają mocnych w mniemaniu innych ludzi wrażeń, by poczuć, że żyją. Dlatego leki przepisywane osobom z ADHD są lekami pobudzającymi.

Jedna z moich córek nie ma w ogóle łaskotek, a zwłaszcza jej stopy są bardzo mało wrażliwe na bodźce. Może chodzić na bosaka po ostrych kamyczkach i nie robi to na niej wrażenia. Jej ulubiony masaż stóp polega na wbijaniu w nie paznokci. Nigdy nie bała się ciemności ani duchów. Twardo śpi w czasie najgłośniejszej burzy. Moja druga córka ma łaskotki na całym ciele, przez co nie można jej umyć szyi. Wydaje się odczuwać nadchodzącą burzę, jest wtedy bardzo niespokojna. Boi się ciemności i czających się w niej cieni.

Niemowlę nie ma świadomości odrębnego istnienia, uczy się dopiero z czasem, że inni ludzie są osobnymi bytami. Pisałam już o tym trochę tu.  

Agnieszka Stein na swoim profilu na facebooku tak pisze o egocentryźmie dziecięcym: „Dzieci są egocentryczne, bo trudno im zrozumieć, że druga osoba może widzieć różne rzeczy inaczej, z innej strony niż one. Dlatego bawią się w chowanego i chowają tylko głowę pod koc (bo skoro one nie widzą to i ich nie widać), złoszczą się, kiedy ktoś ich nie rozumie (bo jeśli one słyszą swoje myśli, to dlaczego mama mówi, że ich nie słyszy), potrafią przynieść misia żeby pocieszyć (bo im miś pomaga na smutki). Taka trudność z przyjęciem cudzej perspektywy wiąże się z okresem w życiu dziecka, kiedy jeszcze nie wykształciła się u niego teoria umysłu. Dziecko potrafi pomóc, pocieszyć, przytulić. Jest zainteresowane kontaktami z innymi ludźmi i tym, żeby było wszystkim dobrze. Ono tylko uważa, że inni lubią to samo co ono. Teoria umysłu kształtuje się stopniowo w wieku przedszkolnym. Dzieci uczą się np., że dwoje ludzi patrząc na ten sam obiekt z różnych stron może widzieć co innego. Ale dopiero w wieku nastoletnim dzieci uczą się, zaczynają rozumieć, że drugi człowiek może mieć w jakiejś sytuacji zupełnie inne odczucia i emocje niż one (a niektórzy nie rozumieją tego przez całe życie)”.

Można opowiedzieć komuś o swoim przeżywaniu świata, ale każdy i tak zobaczy to po swojemu. Empatia oznacza po prostu zrozumienie, że ja czasem mam podobnie. Za to pełne psychiczne zlanie się z drugim człowiekiem jest fantazją, snem – pięknym albo koszmarnym. Z jednej strony uczucie samotności sprawia, że chcemy być blisko, dążymy do siebie. Ale pełne zlanie się oznaczałoby też unicestwienie własnej, niepowtarzalnej osobowości. Bliskość to przestrzeń pomiędzy ludźmi, w której pokazują sobie kawałki swojego świata. Nie można jednak drugiej osobie pożyczyć oczu, by nimi spojrzała, więc nigdy nie pokażemy dokładnie tego, co widzimy.

Dlatego z każdym człowiekiem umiera cały świat.

3 komentarze:

  1. Empatia jest (w moim rozumieniu i jej doświadczaniu) czymś zupełnie innym. Nie egocentrycznym odczuciem, że "ja czasem mam podobnie", ale uczestniczeniem w czyichś emocjach tu i teraz, zanurzeniem się w nie, współodczuwaniem i towarzyszeniem. A bywa przecież i tak, że kompletnie nie znamy jakichś odczuć, stanów, a jednak umiemy rezonować...

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny tekst. Zastanawiający, zatrzymujący.

    OdpowiedzUsuń
  3. Andzia, dzięki :)

    Amsterdamska, są badania, z których wynika, że wyraz twarzy, jaki przybieramy, wpływa na odczuwane przez nas emocje. Więc może na tym polega to empatyczne rezonowanie? Nieświadomie naśladujemy czyjś wyraz twarzy i czyjąś postawę ciała, i wtedy nasze uczucia są zbliżone do uczuć tej osoby?
    Pamiętam moje zdziwnie, gdy po raz pierwszy usłyszałam na jakimś wykładzie na psychologii to znaczenie empatii, o którym tu napisałam. Ale biorąc pod uwagę, że niczego nie doświadczamy bezpośrednio, a tylko za pośrednictwem naszych zmysłów i myśli - jak możemy w stu procentach współodczuwać? Zmysły każdego człowieka pracują inaczej, każdy ma też inny zestaw przekonań o świecie, sobie, drugim człowieku...

    OdpowiedzUsuń